…….
Dla psychiatry, wypytywanie pacjentki o rodziców czy przeszłość, by uzyskać wgląd w źródło jej złości lub alkoholizmu, jest powszechne. Ale kiedy psychiatrą jest chasydzki rabin, potomek znanej dynastii rabinicznej, a pacjentka jest zakonnicą, scena staje się bardziej uderzająca.
Rabin Abraham Twerski spędził 20 lat na stanowisku ordynatora Oddziału Psychiatrycznego w Szpitalu Św. Franciszka w Pittsburgu, prowadzonym przez zakon Sióstr św. Franciszka. Leczył zakonnice z tego zgromadzenia, a także siostry zakonne i księży z okolicznych klasztorów i seminariów. Szpital był niezwykły w tym, że dużą część swoich łóżek miał przeznaczonych dla pacjentów ze schorzeniami psychiatrycznymi – zgodnie z polityką nie odsyłania żadnego przypadku.

Niedawno, w pewien mroźny poranek rabin Twerski przywitał piszącą te słowa reporterkę, bez zwłoki otwierając drzwi w swoim domu w Teaneck, New Jersey (USA). Był ubrany w czarną, długą kapotę – rodzaj żakietu noszonego przez chasydów, i dużą czarną aksamitną kipę. Zaoferował swemu gościowi gorącą kawę. Jego uśmiech skrywał się wprawdzie pod białą brodą i wąsami, ale często odbijał się w jego oczach.
Chociaż Rabin Twerski napisał ponad 60 książek: o studiowaniu Tory, psychologii i samopomocy, swoich pionierskich pracach na temat nadużywania substancji psychoaktywnych, a także jednej powieści, to jest jeden rozdział z własnego życia, którego wcześniej nie opisał: „Rabin i zakonnice: historia pracy terapeutycznej rabina z siostrami Św. Franciszka” (Mekor Press), która to książka jest pamiętnikiem utkanym z jego opowieści i nauk.
„Miałem ją w głowie przez jakiś czas”, mówi. „Było to zbyt dobre doświadczenie, aby móc je odpuścić”. „Gdy szedłem przez Pittsburg z zakonnicami, oglądano się za nami”, opowiada. Niektóre zakonnice, które złożyły już śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa, przychodziły do niego z pytaniami nawet o to, czy pozostać w zakonie, czy odejść.
Rabin Twerski opowiada o zakonnicy, która miała ciężkie zapalenie skóry i nie można było znaleźć nic, by złagodzić jej dolegliwości. Po skonsultowaniu się z jej dermatologiem, rabin spotkał się z nią [pod kątem zaburzeń psychicznych]. Okazało się, że jej stan pogorszył się, kiedy jej bezpośrednia przełożona, dosłownie „zaszła jej mocno za skórę”. Jedynym miejscem gdzie czuła się lepiej, była tylko plaża. Doktor i jego współpracownik zaproponowali spróbowanie hipnozy, w której miała sobie wyobrazić, że znajduje się nad brzegiem oceanu. Po kilku sesjach, a następnie instrukcji w autohipnozie, poczuła się znacznie lepiej i można było odstawić leki. Mówiąc o innym przypadku, rabin Twerski opisuje zakonnicę uzależnioną od środków przeciwbólowych, co doprowadziło do jej aresztowania (za kradzież recept). Miała do wyboru więzienie, albo przymusowy odwyk, gdzie przebywała w grupie terapeutycznej razem z narkomanami i alkoholikami. Powoli zrozumiała, że jest jedną z nich. Przestała sprzeciwiać się, gdy nazywali ją „siostrą ćpunką”.
To nie była praca, której rabin Twerski szukał. W rzeczywistości, próbował ją odrzucić, kiedy została mu oferowana. Powiedział siostrze Adeli, która zarządzała szpitalem, że nie może być na wezwanie non stop, bo obchodzi szabat, a ona powiedziała, że nigdy nie myślała o tym, by wówczas go wzywać, i stwierdziła „Duch Święty wysłał cię do nas”. Kiedy wyraził zaniepokojenie, że nie zna przekonań religijnych zakonnic, przydzielono mu księdza jako osobistego konsultanta.
Zgodził się na pracę przez jeden rok, a skończyło się na 20 latach. Rabin i siostry stworzyli silną wieź, opartą na ich wspólnym celu i wzajemnym szacunku. „Często zdarzało się, że razem z zakonnicami żartowaliśmy, że tak dobrze sobie radzę z nimi, bo przypominam im ich zbawiciela, przynajmniej podświadomie. Podczas wizyty w Izraelu, wysłałem siostrom zdjęcie przy Morzu Galilejskim, gdzie stoję na brzegu, ale na zdjęciu wygląda, jakbym chodził po wodzie. Siostrom to bardzo się spodobało”.
Rabin zaprzyjaźnił się też z biskupem (który później został awansowany na kardynała i przeniósł się do Rzymu, a inny przyjaciel rabina jest teraz arcybiskupem Waszyngtonu). Kiedy kardynał odwiedzał rabina, zawsze kończył swoje spotkanie prosząc „Pobłogosław mnie, rabbi.” W rzeczywistości, wiele zakonnic i księży prosiło go o błogosławieństwo. „Skłaniali głowy, a ja kładłem im ręce na głowie i mówiłem błogosławieństwo, o jakim wówczas myślałem”.
Rabin Twerski nie planował też kariery jako psychoterapeuta uzależnień. Po raz pierwszy zetknął się z problemem alkoholizmu w Szpitalu Św. Franciszka, gdzie uczęszczał na spotkania Anonimowych Alkoholików, aby uzyskać więcej informacji na ten temat. Mimo, że sam nie ma problemu z uzależnieniami, zaczął uczęszczać tam regularnie. „Zdałem sobie sprawę, że program „12 kroków” nie dotyczy alkoholu czy narkotyków, ale zmiany w osobowości, tak, by zmienić się w inną osobę. Chodzi o pozbycie się braków w charakterze i stać się bardziej uduchowionym. Zabrałem się za to i czułem jak ryba w wodzie”.
Zazwyczaj spotkania AA pociągają za sobą dużo przytulania. Jego przekonania religijne nie pozwalają na obdarzanie uściskami (zwłaszcza kobiet), więc zamiast tego obmyślił symboliczny, bezdotykowy, wirtualny uścisk: otacza rękami własne ramiona i symbolicznie transferuje ten uścisk na pacjentkę.
Zachęcony przez Siostrę Adelę, rabin Twerski założył Centrum Rehabilitacyjne „The Gateway” (ang. brama), teraz wiodące miejsce leczenia uzależnień, wraz z siecią klinik. The Gateway przyjął pierwszych pacjentów w 1972 r., a rabin służył tam do niedawna jako dyrektor emerytowany.
Rabin Twerski, ma teraz (2020) 89 lat. Dorastał w Milwaukee i miał przejąć synagogę założoną przez swojego ojca. Ojciec nie miał żadnego formalnego wykształcenia w zakresie psychologii, ale był bardzo intuicyjny i empatyczny. Młodszy rabin Twerski kiedyś przyszedł do chorego, którego jego ojciec odwiedził dzień przed nim. Usłyszał od pacjenta: „Kiedy twój ojciec wszedł, ból odszedł.” Wtedy młodemu rabinowi wydawało się, że musi w tym dziele pójść w ślady ojca.
Rabin Abraham Twerski służył w synagodze do 1959 roku, do ukończenia Marquette University Medical School. Prawie musiał zrezygnować z nauki z powodu braku funduszy, ale otrzymał prywatne stypendium z mało prawdopodobnego źródła: amerykańsko-libańskiego celebryty telewizyjnego Dannego Thomasa. Urzędnicy uczelni skontaktowali się z Thomasem w sprawie losu młodego rabina, a ten zgodził się zapłacić 4 tysiące dolarów. Później gdy się spotkali, rabin Twerski pomógł mu zebrać pieniądze na cele charytatywne, które wybrał Thomas.
Inną osobą, która miała małe prawdopodobieństwo spotkania z rabinem Twerskim był rysownik Charles Schulz. W Szpitalu Św. Franciszka, rabin często wycinał kreskówki z Fistaszków dla pacjentów. Był pod wrażeniem zdolności Schulza do wyrażania głębokich spostrzeżeń psychologicznych i umieszczania ich w czterech klatkach obrazków, zadzwonił więc do niego. Następnie spotkali się i współpracowali przy kilku książkach.
Styl pisarski rabina Twerskiego jest prosty i wciągający, wyraża głębokie idee w prosty sposób. Rabin ma rzeczywistą wiarę w to, że człowiek może się zmienić, ale są tacy, którzy potrzebują więcej pomocy. Sam mówi, że opowieści rabiniczne i chasydzkie usłyszane za młodu, pomogły mu być innowacyjnym lekarzem. Jego podejście jest najbliższe terapii poznawczej (behawioralnej), w której zakłada, „że problemy danej osoby biorą się często z powodu jej błędnego postrzegania rzeczywistości. Według mnie i w podejściu do terapii zawsze jest tak, że w dolnej warstwie każdego problemu psychologicznego leży niska samoocena”, mówi. „To jest zaraźliwe. Terapeuta musi szukać sposobów, aby podnieść człowieka”.
Kiedy tak rozmawiamy, przyłącza się do nas żona rabina Twerskiego – Gail Bessler-Twerski. Mówi, że jej mąż „jest stabilny w tym, kim jest. Może pójść, gdzie chce z powodu tej solidności – nie kwestionuje tego, kim jest. To wyjaśnia, może dlaczego może pracować z zakonnicami i robić tak wiele innych niezwykłych rzeczy”.
Następnie rabin dodaje: „Czuję się dobrze w wielu okolicznościach, ale nie należę do nich. Jestem inny. Czuję się dobrze w chasydzkim otoczeniu, ale jest ono anty-świeckie. Czuję się dobrze w otoczeniu świeckich, ale ja tam nie należę. Czuję się dobrze w otoczeniu jesziwy, ale ja tam nie należę. Czuję się komfortowo w obecności alkoholików i narkomanów, ale do nich nie należę”. I mówi pół-żartem pół-serio, że jest samotnikiem.
„Dla mnie Teaneck jest idealnym miejscem”, mówi. Ma dwie synagogi, do których uczęszcza regularnie. „Jestem pozostawiony sam sobie, jestem na emeryturze, mogę siedzieć, uczyć się i coś napisać.”
Rabin Twerski przeniósł się do Teaneck kilka lat temu z Monsey, NY. Zostawił Pittsburg w latach 90-tych, kiedy ożenił się z Bessler-Twerski (spotkali się na konferencji żydowskich terapeutów ortodoksów), po jego śmierci jego pierwszej żony. Doktor Bessler-Twerski specjalizuje się w zaburzeniach seksualnych w społeczności ortodoksyjnej.
W swoim gabinecie rabin Twerski pokazuje zdjęcia swoich braci, rodziców, a nad biblioteką znajdują się zdjęcia ze „starego świata”, jego dziadka ze strony matki – cadyka z Bobowej i pradziadka ze strony ojca, którego nazywano Zejde (dziadek) Reb Motele i, który też był cadykiem [rabin Mordechaj Dow z Hornistopola – przyp. Red].
„Czasami, gdy jestem zdezorientowany, gdy mam pytania dotyczące HaSzem i Tory, patrzę na Zejde Reb Motelego. Co było dobre dla niego, jest wystarczająco dobre dla mnie. Nie mam więcej pytań. „
Przed moim wyjściem, rabin Twerski idzie na górę, by pokazać mi swoją pieczątkę, którą przystawia na wielu listach, które otrzymuje: obrazek człowieka, który przytula sam siebie.
Autorka: Sandee Brawarsky – redaktorka działu „Kultura” w New York The Jewish Week.
Tłumaczenie: ARA
Link do artykułu źródłowego:
http://www.thejewishweek.com/special-sections/healthcare/holy-ghost-sent-you-us
To kolejny dowód na to że świat nie dzieli się na Żydów, gojów, resztę świata, tylko na mądrych i
… głupich. Tych drugich, niestety, jest więcej
PolubieniePolubienie
Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi niczym więcej
PolubieniePolubienie