Powiedzmy to od razu: Douglas M. Kelley – norymberski psychiatra wysokiej rangi niemieckich dowódców nie odkrył psychologicznego wzoru nazisty, żadnego nazistowskiego “zarazka”. Doszedł do wniosku, że każdy z nas mógłby prześladować bliźnich.
W badaniach mechanizmów radykalizacji i totalitaryzmów mówi się raczej o profilu ryzyka osobowościowego niż zunifikowanym profilu psychologicznym zbrodniarza.
Wysocy rangą architekci nazizmu karmili własne ego i napełniali kiesy złotem. Szeregowi obywatele ulegali propagandzie, presji grupy, strachowi, uciekali przed skutkami kryzysu gospodarczego. Oto najprostsza recepta na III (i każdą kolejną) Rzeszę.
Powiedzmy wprost: nie o takie wyniki badań chodziło. Skoro naziści nie byli potworami, lub inaczej – potworem może okazać się każdy – to budzi lęk i rodzi zaprzeczenia. Prawda jest zawsze najtrudniejsza, a dla wielu fakt, że tylko ona jest wyzwalająca pozostaje drugorzędny.
Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Kelley kontynuował karierę psychiatry, napisał dwie książki i szereg artykułów, występował w edukacyjnych programach telewizyjnych, pracował jako konsultant policyjny, wykładał kryminologię.
W zaciszu domowym nadużywał alkoholu i zachowywał się nieprzewidywalnie. Nigdy nie było wiadomo, czym skończą się jego wybuchy złości, głośne kłótnie z żoną. Raz wystrzelił do niej z pistoletu, na szczęście chybił. Synowi robił liczne testy psychologiczne: uważności, pamięci, IQ. Można powiedzieć, że na nim eksperymentował, poddając reżimowi kreowania geniusza. Jako ojciec bywał zabawny, organizował ciekawe wycieczki, całował w czoło na dobranoc, częściej jednak emanował obojętnością lub agresją, co w bliskich wzbudzało strach.
Nieprzypadkowo na okładce książki zamieszczone zostało zdjęcie Hermanna Göringa. Stał się on głównym obiektem badań, a także idolem Kelleya, imponując mu nie jako nazista, ale człowiek przed Trybunałem: broniący się, próbujący werbować na swoją stronę innych oskarżonych, a po odmowie rozstrzelania wybierający godniejszą niż stryczek śmierć.
Sporo łączyło byłego Marszałka Rzeszy i jego więziennego psychiatrę: pewność siebie, upór, pracoholizm, wybujałe ego, chęć skupiania na sobie uwagi otoczenia, duże aspiracje i skłonność do manipulowania. Pod koniec życia Kelleya także tusza i uzależnienie od lekarstw.
Bez wątpienia Göring był lepszym ojcem, a jego samobójcza śmierć (przegryzienie ampułki z cyjankiem potasu) okazała się logiczna, Kelleya nie. Być może doniosłe odkrycie sprzed lat i ciągła świadomość, że naziści są wśród nas, a Kelley stał się kimś takim dla własnej rodziny, doprowadziły go do nieobliczalnego końca. Dlatego właśnie reportaż Jacka El-Hai jest przede wszystkim o Kelleyu.
Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że “Norymberga” to “Milczenie owiec”, gdzie odpowiednikiem Hannibala Lectera jest Hermann Göring, a Clarice Starling – Douglas M. Kelley. Po raz kolejny rzeczywistość przerosła filmową fabułę.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.
