Polska przydrożna – Piotr Marecki

Czasownik „snuć się” źle się Wam kojarzy? Po lekturze „Polski przydrożnej” zmienicie zdanie. Niespiesznie, bocznymi drogami, do miejsc o (nie)pospolitych nazwach Autor podążał w jednym tylko celu – bez celu.

“Pan tam jedzie, bo to jest jego sposób na marnowanie czasu. Zwiedza. Niektórzy tak mogą.”

Nowa Karczma, Kuksy i Pijaki… Pewnie wyobrażacie sobie nie wiadomo co, a to tylko nazwy miejscowości. Żabojady, Zajączki Bankowe, Kłopoty Stanisławy i – moje ulubione (zgadnijcie dlaczego) Mieczki-Abramy. Skoro Kraków pochodzi od Kraka, to… od czego Żmijewo-Zagroby?

Przed oczami staje mi Szymborska – nie noblowska – prywatna, robiąca sobie pamiątkowe zdjęcia pod tablicami wiosek, miast, miasteczek o zabawnych nazwach.

Przystanek, na którym wisi worek bokserski; sklepy, bary, tanie noclegi. Coś kiedyś funkcjonowało, teraz jakby czas stanął w miejscu, młodzież ucieka za granicę…

Przed Urzędem Stanu Cywilnego w Drawsku plastikowy gigant grzyb…

Lodziarnia w Baniach Mazurskich działa nieprzerwanie od 1970 roku…

Pijany facet w białej koszuli je pomidora pod zamkniętym barem “Pomidor”…

W Lizbonie jeden rozwalony dom…

Czy polska prowincja może nas czegoś nauczyć? Tylko po co?! Podoba mi się projekt w cieniu PRL-u*, a zarazem bardzo dzisiejszy; wręcz hipsterski, choć pewnie mimowolnie. Być tu i teraz, zatrzymać się, doświadczać.

Kojarzycie Chmielnik? – miasteczko dumne, jak żadne inne ze wspólnej polsko-żydowskiej przeszłości. Pani kustosz muzeum w synagodze zadałam pytanie: Gdzie tutaj można wypić dobrą kawę? Odpowiedzią była  konsternacja, a mnie zrobiło się głupio. Jednak dopiero po lekturze “Polski przydrożnej” zrozumiałam, że lokalne ciekawsze od dobrego.

“Polska przydrożna” dowodzi, że książka może być efektem porannej iluminacji. Oryginalny pomysł, szybka decyzja i… dwa tygodnie w trasie. Dwa tygodnie, czyli tyle, co wakacje na etacie; żadnych żmudnych archiwalnych kwerend, a pisała się właściwie sama – z tego, co się trafiło. Nie mogę nawet wtrącić, że Autor jest wnikliwym obserwatorem, wszak nie sposób przeoczyć jedynego sklepu w wiosce!

Wszystko, co brzmi jak zarzut, tak naprawdę stanowi o wartości “Polski…” Pomysł – słowo-klucz, którego gratuluję i równie mocno zazdroszczę.

Pandemii, jako momentu premiery Autor nie mógł przewidzieć, ale nawet tu mu się udało. “Podróż” z Piotrem Mareckim i jego narzeczoną Olą w roli chóru greckiego na odległość była dla mnie w tym czasie wytchnieniem.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

* gra słów, także nazwa baru w Bieszczadach

Dodaj komentarz