Praca sezonowa – Heike Geibler

Praca sezonowa z definicji zakłada tymczasowość. Zaciśnij zęby i… byle do końca zmiany. Heike Geißler wie, jak upokarzające przeżycie przekuć w sukces. Oto właśnie mamy go przed sobą. Wystarczy sięgnąć, przeczytać i… być może głębiej zastanowić się nad własną pracą.

Nie tak złote korpo, jak je malują – owszem, jednak każda forma zatrudnienia ma swoje ograniczenia. “Praca sezonowa” dowodzi, że niełatwo być na przykład freelancerem. Brak zleceń desperacko pcha delikwenta w korporacyjną otchłań. Tam przynajmniej płacą, w dodatku płacą na czas. To smutne, musieć się kierować tak elementarnym – życiowym, nie zawodowym wymogiem.

Zepsuta brama wywołuje przeciąg, ten zwiększa ryzyko przeziębień, ale zwolnienia lekarskie są niemile widziane. Pracownik nie ma myśleć, rozumieć, ma jedynie przestrzegać procedur. Feedbacku udziela się, bo taki jest formalny wymóg, a nie po to, by cokolwiek zmienić. Często jednostronny (tylko od przełożonego) ‘feedback’ zamienia się w obrażanie, wyśmiewanie pracownika. Szowinistyczne komentarze to chleb powszedni. Opinie tych na dole hierarchii traktowane są jak kłopotliwe mieszanie się w nie swoje sprawy.

Karton, w nim pudełka z określonym towarem, po sztuce w pudełku. Rozpakować jedno, zeskanować kod, policzyć ilość pudełek. Co z kontrolą jakości reszty egzemplarzy, wczesnym wykryciem ewentualnych uszkodzeń?

Sterta byle jak ułożonego towaru, zaraz się przewróci. Inni dokładają kolejne elementy do już i tak chwiejnej piramidy. Na kogoś, kto porządkuje i układa z głową patrzą spode łba.

Amazon, tym razem chodzi o Amazon – światowego lidera internetowych zakupów. Wiele innych, równie znanych korporacji mogłoby wzbogacić listę toksycznych firm. Nie w każdej każdy przeżywa piekło. Czasami sytuację ratuje sensowny bezpośredni przełożony. Ostatnią deską psychologicznego ratunku bywa tzw. emigracja wewnętrzna i wszelkie inne mechanizmy obronne: zaprzeczenia, wyparcia, racjonalizacji.

Autorka stosuje ciekawy zabieg narracyjny: z pracownicy sezonowej czyni obcą osobę, a to, czego ona doświadcza, komentuje z zewnątrz. Ja dawna i ja obecna, ona i ja, obca i swoja – to stwarza zdrowy dystans, pozwala zaczerpnąć oddech, umożliwia oryginalne konstruowanie treści.

Wielu narzeka na korpo, ale tylko Geibler udało się przekuć narzekanie w literaturę. 

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

Dodaj komentarz