Niektóre projekty nakręca hucpa. Tak właśnie było z “Gdynią”, o której “przyjezdnym nie przystoi pisać, bo nikt tutaj nie potrzebuje, by warszawiacy urządzali miasto.”
A jednak. Stało się. I dobrze się stało.
Z wielu ciekawych opowieści wybieram dwie, owszem – ulubione, którym nadaję własny tytuł – “Zderzenia”. Architektoniczne (przedwojenny “Bankowiec” i współczesny apartamentowiec), motywacyjne (co pobudza do działania i scala grupę obcych ludzi), ocenne (pozytywny i negatywny przykład).
“Bankowcem” można się chwalić! Powstał w latach 30-tych XX wieku i był największym kubaturowo budynkiem mieszkalnym międzywojennej Gdyni, okazem architektury okrętowej, ikoną miasta, zwycięzcą w konkursie, dumą architekta Stanisława Ziołowskiego.
Aleksandra Boćkowska przybliża postać Marii Piradoff-Link, z inicjatywy której w podziemiach “Bankowca” powstało Mini Muzeum – tego konkretnego miejsca i jego modernistycznej proweniencji. Stworzonego z poremontowych “odpadów”, okruchów świetnej przeszłości, drogich sercu pamiątek. Umywalka, tara, grzejnik łazienkowy, kafle, zdjęcia, piec, poniemiecki telefon Siemensa, syfony, perski dywan, kanapa, biblioteczka, wizjer, mosiężne tablice z numerami mieszkań i miejscami na nazwiska lokatorów.
Muzeum przyciąga turystów, integruje mieszkańców. Organizują świąteczne spotkania, koncerty, obchodzą rocznice powstania budynku.
Sea Towers – luksusowy apartamentowiec w centrum miasta, a zarazem tuż nad Zatoką Gdańską składa się z dwóch połączonych wież. Taras widokowy, siedem wind, całodobowa portiernia, monitoring, wideofony – luksus w każdym calu.
Nie wszystkie obietnice dewelopera zostały spełnione, nie to jednak spędza sen z powiek mieszkańców. W internecie ich dom funkcjonuje pod hasłem “apartamenty na wynajem krótkoterminowy”. Poziom, jaki reprezentują sobą goście ma się często nijak do standardu i ceny lokalu.
Zajęte przez dostawców cateringu windy, balkonowe grillowanie, rzucane z okien niedopałki papierosów, zepsuta żywność, piasek i stosy brudnej pościeli na wyłożonych wykładziną korytarzach, balangi do białego rana to tylko przykładowe niedogodności, które codziennie muszą znosić ci, którzy kupili mieszkania, by na starość pożyć pięknie i spokojnie. Wspólnymi siłami próbują dochodzić sprawiedliwości w licznych instytucjach, niestety – efektów brak.
Czy to daleki krewny – szkutnik, żeglarz, propagator żeglarstwa – Mieczysław Pluciński natchnął Autorkę do reporterskiej wędrówki na północ kraju? Powstała książka-obraz powojennego miasta w przedwojennej modernistycznej ramie, któremu w marcu 2026 roku stuknie setka. Komu niestraszna hucpa warszawianki podnoszącej pióro na Gdynię, ten niech kupuje i czyta!
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

A może by tak nauczyć się pisać z sensem i po polskiemu ?
PolubieniePolubienie