Czy dla setek tysięcy ludzi zamkniętych w gettach, skazanych na śmierć i do końca oszukiwanych i istniały jakiekolwiek wybory?
Tak.
Jednak wszystkie były tragiczne: każdy z nich i tak musiał zakończyć się śmiercią.
Pierwszy z nich symbolizuje decyzja Adama Czerniakowa – przewodniczącego warszawskiego Judenratu. Adam Czerniakow popełnił samobójstwo w lipcu 1942 roku, odmawiając współpracy z Niemcami w masowej akcji wywożenia mieszkańców getta do obozu zagłady w Treblince. Jego wyborem było samobójstwo – wybór uznawany za heroiczny, ale poddający się łatwo zarzutowi o dezercję. Był to gest ostatecznego protestu, ale także ucieczka we własną, indywidualną śmierć przed wzięciem odpowiedzialności za społeczność, której miał przewodniczyć w drodze do totalnej zagłady.
Czerniaków nie był samotny w swojej decyzji. Np. „Kronika Getta Łódzkiego” odnotowuje skrupulatnie codzienne przypadki samobójstw: ludzie skaczą z wysokich pięter, idą „na druty”, aby dać się zastrzelić strażnikom, najszczęśliwsi z nich – zażywają truciznę.
Drugą postawę – przeciwstawną wobec tej pierwszej – symbolizuje wybór Chaima Rumkowskiego, przywódcy getta w Łodzi. Chaim Rumkowski próbował ocalić mieszkańców getta w Łodzi czyniąc ich użytecznymi dla Niemców poprzez pracę. Ocaleli jedynie nieliczni, absolutną większość wymordowano, postawa Rumkowskiego ułatwiała Niemcom wywózki Żydów do obozów zagłady, on sam został wywieziony do Auschwitz w ostatnim transporcie z getta i zamordowany. A już prawie się udało! Gdyby Armia Czerwona nie zatrzymała się na Wiśle latem 44 roku, Niemcy prawdopodobnie nie zdążyliby wymordować 70 tysięcy więźniów łódzkiego getta.

Nie ucieczka przed odpowiedzialnością w geście protestu, ale wybór najobrzydliwszych, najbardziej potwornych kompromisów – czyli współpraca z nazistami, która była jednocześnie tragiczną walką o ocalenie życia coraz mniejszej grupy ludzi, za cenę paktowania z diabłem i wydawania mu coraz większej liczby dzieci, chorych, starców i tych, którzy z innych względów nie nadawali się do niewolniczej pracy na potrzeby niemieckiej armii. I na końcu drogi dla Rumkowskiego też była śmierć. Tym potworniejsza, bo z poczuciem winy i całkowitej klęski.
Także Rumkowski nie był samotny w swojej postawie i ostatecznym losie. Żydowskim policjantom, funkcjonariuszom Judenratów wydawało się najpierw, że ocalą swoje rodziny, a na koniec – że siebie samych. Nie uratowali nikogo i niczego. Została tylko ich wina i zła pamięć.
Jednak w rocznicę przemówienia Chaima Rumkowskiego w łódzkim getcie, wzywającego rodziców do wydania dzieci, przede wszystkim nie zapominajmy, KTO domagał się tych dzieci, starców oraz chorych i KTO ich zamordował.
Rumkowski był do wybuchu wojny dyrektorem sierocińca dla żydowskich dzieci i pewnie umarłby jako emerytowany i zasłużony dyrektor, gdyby z Zachodu nie przybyli wielbiciele Bacha i Goethego po to, żeby te i wszystkie inne dzieci zagłodzić, rozstrzelać, wytruć gazem lub spalić żywcem.
Nie zapominajmy – skupiając się na Rumkowskim – KIM byli MORDERCY.