Nie przywitam się z państwem na ulicy – Maria Reimann

Tytuł nie jest bezczelną deklaracją, upustem żalu, wezwaniem do współczucia. Jest stwierdzeniem faktu, jednego z aspektów codzienności osoby niedowidzącej.

Tego rodzaju niepełnosprawności nie trzeba przybliżać, co innego Zespołu Turnera. Dotknięte nim kobiety są głównymi bohaterkami opowieści Reimann.

Najkrócej rzecz ujmując, to choroba genetyczna polegająca na całkowitym, lub częściowym braku jednego z chromosomów X. Skutki? Niski wzrost, zaburzenia rozwoju płciowego, bezpłodność. Oczywiście powikłań wszelkiego typu może być znacznie więcej, np. wady serca, zaburzenia endokrynologiczne. To, jak w przebiegu każdej choroby – dość indywidualna kwestia.

Przy wczesnej diagnozie obecnie można już podawać dziecku hormon wzrostu, dlatego wiele dorosłych kobiet nie odstaje wyglądem od innych.

Czy warto zatem mówić o chorobie? Wszystko zależy komu. Dziecko ma prawo wiedzieć, co się z nim dzieje i dlaczego. Dalsza rodzina, obcy niekoniecznie. Nasze problemy innych nie obchodzą, niektórych mogą co najwyżej ucieszyć.

Czy szkoły specjalne i tzw. kolonie z hormonem wzrostu są potrzebne? Pomagają, czy tylko stygmatyzują? Tu także nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Gdyby podobieństwa nie zbliżały, nie byłoby tematycznych grup terapeutycznych. Od strony praktycznej to wielka wyręka nie myśleć, nie martwić się, czy dziecko otrzyma niezbędne leki, czy ktoś o nie odpowiednio zadba.

Jednak stałe trzymanie „pod kloszem” nie jest dobre. Każdy z nas ma jakieś ograniczenia: zdrowotne, osobowościowe. Każdy z nas z czymś się zmaga. Sztuka życia polega na tym, żeby jak najlepiej dla siebie rozgrywać to, co daje, a także to, co zabiera przysłowiowy los. Z dużym naciskiem na własną inicjatywę i działanie.

Niewidomy od urodzenia chłopak, nakłoniony przez swoją dziewczynę poddał się operacji, w wyniku której odzyskał wzrok. Nie uczyniło go to szczęśliwym, wręcz przeciwnie. Wyrwany ze swojego naturalnego środowiska przeżył szok, widząc – wykazywał przejawy niedostosowania.

W nocnej wędrówce po lesie grupę najbliższych szybko i sprawnie pilotowała niedowidząca.

“Nie przywitam się z państwem na ulicy” – zbiór luźnych refleksji (taki sposób czytania Reimann odpowiada mi chyba najbardziej) na temat ograniczeń i odmienności układa się w optymistyczną całość: świat bohaterek i świat czytelników to wciąż ten sam świat, w którym “im lepiej będziemy się nawzajem rozumieć, tym łatwiej nam będzie współodczuwać mądrze i bez lęku”, poprawnie dekodować tytuł książki, albo komunikat wprost: „jestem osobą niedowidzącą”.

Może częściej powinniśmy być jak dzieci; jak dziewczynka, która nie dostrzega niepełnosprawności siostry, a jedynie niesprawiedliwość babci faworyzującej niższą z wnuczek. Nie sięga zlewu? Przecież może zmywać naczynia stojąc na stołku.

Zdumiewające, jak dużo wnosi do naszego życia ta niewielka, niepozorna książeczka…

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

Jedna myśl na temat “Nie przywitam się z państwem na ulicy – Maria Reimann

Dodaj komentarz