“I co ja teraz zrobię? Co dalej?” Najpierw całą energię wkładasz w przeżycie: w piwnicy, getcie, obozie, marszu śmierci, szpitalu dla rekonwalescentów; potem pojawiają się dwa niby proste, oczywiste, niewinne pytania. Kto wie, co okaże się trudniejsze…
Urodzona 8 maja Gerda Weissmann miała szczęście – wśród alianckich wyzwolicieli spotkała mężczyznę, którego prawdziwie pokochała, z którym wyjechała do Stanów Zjednoczonych, założyła piękną rodzinę.
Tytuł książki podkreśla wolę przetrwania, w odniesieniu do losu Gerdy jest jednak prowokacyjny. Nigdy nie szła “na skróty”: odrzuciła pomoc rodziny zakochanego w niej chłopaka, do którego czuła jedynie przyjaźń i wdzięczność; odrzuciła “amory” dowódcy dulagu w Sosnowcu.
Ocalała – jak każdy – dzięki dziesiątkom mniejszych, większych zbiegów okoliczności, aktów dobroci, łutów szczęścia, np. dlatego, że ktoś władny rzucił nią na ciężarówkę ze słowami: “Jesteś za młoda na śmierć”. Także dzięki sile własnej psychiki i złożonej ojcu obietnicy. Nie poddała się, nigdy – nawet w sytuacjach, w których samobójstwo wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
Metaforą życia Gerdy są prezenty: bogate przedwojenne – głównie książki, zabawki; praktyczne z początku wojny – wełniane rękawice, słoik dżemu, pół kilo cukru od szlachetnej, niezawodnej niani, której “duch świecił promiennie w świecie pełnym zdrady”. W getcie była to jedna pomarańcza – ostatni urodzinowy prezent od rodziców, za który mama oddała cenny pierścionek. W obozie równie nędzne, co trudne do zdobycia sznurówki, spinki, pocerowane skarpetki, strzępek chustki, bukiecik kilku zielonych listków od dziewczyn. Pierwsze prawdziwe kwiaty po wojnie… pierwsza prawdziwa sukienka…
“Wiem, że już nigdy żaden ubiór, nieważne, jak piękny i cenny, nie sprawi mi takiej radości jak tamta prosta bawełniana sukienka!”
Chusteczka i trochę bielizny na drogę z Volar do Bawarii. O tych prezentach pisze już bez ekscytacji, znać, że jej życie zaczyna się normować. Wreszcie pierwsza pensja – za pomoc w szpitalnym laboratorium, która po trosze także jest prezentem, bowiem kwota przewyższa wartość pracy.
“Wszystko za życie” to ważna lektura. Oprócz relacji naocznego świadka Zagłady czytelnik otrzymuje odpowiedź na dwa kluczowe pytania: dlaczego Żydzi szli jak potulne owce na rzeź? oraz jaki sens mają traumatyczne przeżycia?
Poza tym, że nie mogli przecież przewidzieć przyszłości, nie mieli dokąd uciec, bądź nie mieli środków na ucieczkę, bali się, byli chorzy, itd. – wierzyli w człowieczeństwo, w niezdolność Homo sapiens do popełniania aż tak makabrycznych zbrodni.
Autorka czepiała się jasnych wspomnień, by przezwyciężyć trudne chwile; zaś mroczne wspomnienia przywoływała, by “ujrzeć błogosławieństwa, które w innym razie mogłaby uznać za coś z góry jej należnego”.
Trudno o głębszy sens cierpienia, mądrzejsze przesłanie książki i lepszą receptę na życie dla nas wszystkich.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bez Fikcji.