Przysłowiowy spokój przed burzą – wakacje 1939 roku. Autor przybliża ostatnie przedwojenne lato, przygląda mu się oczami swoich rozmówców – wtedy dzieci. Skupia je w soczewce beztroski dni, po których przyjdzie im przedwcześnie dorosnąć. Jak wiele spraw już za chwilę okaże się nieważnych…
Jeszcze Polska upaja się słońcem i uparcie (życzeniowo?) odgania czarne chmury politycznych proroctw. Jedni “kraczą”, inni zachowują daleko posunięty optymizm, niezłomną wiarę w polskie wojsko, rząd. Kto by się przeląkł facecika z wąsem? Nawet jeśli wybuchnie, potrwa nie dłużej niż trzy tygodnie.
Słońce i upał rozleniwia. Kto żyw, kogo stać – jedzie na urlop. Dzieci Wielka Polityka nie obchodzi. Ważniejsze są rzeka, las, morze i muszelki.
Wiejska dziatwa nie ma wakacji. To czas wytężonej pracy w polu, zbiorów w lesie, żeby sprzedać i zarobić parę groszy. Zostaje jeszcze pasanie krów i codzienne krzątanie się w obejściu.
Dla innych wizyta w dużym mieście stanowi nie lada atrakcję. W białostockiej cukierni można wypić buzę – napój ze sfermentowanej kaszy jaglanej, najlepiej komponujący się z chałwą.
Autor umieszcza wspomnienia młodych na tle felietonów i artykułów prasowych: o kurortach, letnikach, właścicielkach pensjonatów, atrakcjach i kuriozach. Garść polityki, kilka sylwetek sławnych z epoki. Jan Kiepura, Eugeniusz Kwiatkowski, Marian Dąbrowski, Witold Gombrowicz.
Tuż przed wybuchem wojny statek pasażerski “Chrobry” wypłynął w swój dziewiczy rejs do Ameryki Południowej. Ponieważ istniała poważna obawa, że z uwagi na żydowskich podróżnych Niemcy nie przepuszczą statku, kapitan zdecydował się na dłuższy kurs przez cieśninę Skagerrak, zamiast Kanał Kiloński.
PKP zachęcała do zwiedzania Polski w trybie campingowym – specjalnie w tym celu przygotowanymi wagonami, w których było wszystko, co trzeba: sypialnia, kuchenka, umywalnia. Turystyczny hotel na kółkach wystarczyło podpiąć do pociągu osobowego i już można było przemierzać wzdłuż i wszerz nasz piękny kraj.
Magdalena Samozwaniec przestrzegała przed zwięzłymi, redagowanymi przy pomocy skrótów reklamami pensjonatów – znak, że ich właścicielki to istoty skąpe i bez polotu.
Tytułowy “pokój z widokiem” – marzenie każdego wczasowicza. W sierpniu 1939 roku nabiera on innego, metaforycznego znaczenia: sielski widoczek psuje widmo wojny. Wiedząc jak długa i straszna była, po plecach czytelnika przebiega dreszcz, niczym od zimnej wody w Bałtyku.
Marcin Wilk pokazuje ostatnie przedwojenne lato z wielu perspektyw i punktów widzenia. Czy wtedy można było zrobić coś więcej, inaczej? Wiem tylko, że dzisiaj trzeba to wszystko skrzętnie zapisać. “Pokój z widokiem” stanowi ważną część owego zapisywania.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B.