Fascynuje mnie Bruno Schulz. Nie tyle pisarz i artysta, co człowiek. Najbardziej jego smutny życiorys, zamknięty w kwartale drohobyckich ulic, ciszy ponurego rodzinnego domu, klatce masochistyczno-fetyszystycznych upodobań seksualnych, piekle nawracającej depresji.
Życiorys zwieńczony tragiczną, niepotrzebną śmiercią. Warszawscy przyjaciele przygotowali plan ratowania Schulza, ale on ciągle zwlekał z jego realizacją. W końcu dosięgła go nieprzypadkowa kula Günthera – efekt esesmańskich porachunków.
Żydzi powiedzieliby szlemiel, który nawet kiedy upada na wznak, to i tak łamie sobie nos.
Bodaj najbardziej szczęśliwe miał dzieciństwo, a w dorosłym życiu szczęście do kobiet. To właśnie im poświęcona jest praca Anny Kaszuby-Dębskiej. Nie mogło w niej zabraknąć portretów Józefiny Szelińskiej, Debory Vogel, czy Zofii Nałkowskiej. Każda z nich, niczym dobra wróżka z bajki symbolizuje inny niebanalny dar: Miłość, Twórczość, Debiut.
Z Józefiną-Junoną-Juną prawie stanął na ślubnym kobiercu. W listach do Debory stworzył zalążek późniejszych “Sklepów cynamonowych”, które wydał dzięki protekcji wielkiej polskiej pisarki.
Jednak bajki rządzą się swoimi prawami i nie zawsze kończą happy endem. W liście do Romany Halpern tak pisał o swojej narzeczonej: “Ona mnie więcej kocha niż ja ją, ale ja jej więcej potrzebuję do życia.” W końcu doszło do zerwania, a Szelińska próbowała popełnić samobójstwo. Wydruk pierwszego tomu opowiadań Schulz musiał częściowo sfinansować z własnej kieszeni (pomógł mu brat Izydor) i – co dziwne – pomimo świetnego przyjęcia zarówno “Sklepów cynamonowych”, jak i “Sanatorium pod Klepsydrą” nie zyskał literackiej sławy. Kilka lat później, w willi hitlerowca Landaua sam malował bajkowe postaci, które miały ocalić mu życie. Nie ocaliły.
Czy jakaś inna – zła wróżka przeklęła Schulza? Raczej kapryśny i niesprawiedliwy Los. Ten zaś jest rodzaju męskiego. Jedno pozostaje pewne: z kwartału, ciszy, klatki, piekła nie udało się wyrwać Schulza żadnej kobiecie.
Kaszuba-Dębska przybliża także inne – mniej, lub bardziej związane z Schulzem postaci. Troskliwą matkę Henriettę; pianistkę Marię Chasin, która namówiła artystę na podróż do Paryża; Rachelę Auerbach pragnącą tłumaczyć prozę Schulza na język żydowski; skoligaconą z pisarzem “skandalistkę” Jeanette Suchestow; czy urodzoną w Drohobyczu aktorkę Elisabeth Bergner.
“Pragnęłam wejść w życiorysy opisanych przeze mnie kobiet i od nowa nakreślić ich wizerunek w kontekście życia i twórczości Brunona Schulza.” Autorce udało się coś znacznie więcej: każdą z kobiet pokazała indywidualnie, oddzielnie, nie tylko w relacji z Schulzem. Były piękne, mądre, utalentowane – jakieś. Właśnie dlatego tak go fascynowały. Ich intelekt cenił bardziej niż ciało. Wolał z nimi korespondować niż przebywać sam na sam, towarzyszkami łoża czyniąc dziwki w lupanarach. Muzy i kobiety upadłe – oto dwa bieguny relacji damsko-męskich genialnego drohobyczanina.
Z książkami o Schulzu jest jak z książkami Schulza. Każda na wagę złota.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa słowo/obraz terytoria.