Łapczywie sięgam po wszystko, co wychodzi na temat Ginczanki. Jest dla mnie żeńskim odpowiednikiem Brunona Schulza. Życiorysy i śmierci obojga równie mocno mnie intrygują.
Wydawnictwo Marginesy pięknie opiekuje się wyjątkową poetką i jej dorobkiem. Czule spoglądam na biografię i opracowanie tomu wierszy (Poezje zebrane) Zuzanny Ginczanki – pióra Izoldy Kiec.
Życie pozwala lepiej zrozumieć twórczość, zatem mariaż tych dwóch pozycji wydawniczych to mariaż doskonały! A zatem – po kolei – dziś biografia, o wymownym podtytule – fragmencie wiersza “Zdrada”.
Zuza i zdrady jej życia… ojciec, który opuścił rodzinę; matka, która opuściła córkę. Wychowywała ją babcia, dbająca o wszechstronne wykształcenie i najlepsze szkoły dla Sany. Wyrosła w języku rosyjskim, stała się poetką języka polskiego.
Oryginalna, inna, odrębna… Uroda, zamożna rodzina, talent – Zuza miała dużą świadomość trójcy cech, która wyróżniała ją i stawiała wyżej od innych. Czy była szczęśliwa? Rodzice ją porzucili, a potem… albo jej zazdroszczono, albo obawiano się konkurencyjności talentu, albo przy niej rodziły się kompleksy innych.
Sam Tuwim promował jej wiersze. Stąd przychylność Grydzewskiego i piękny, przepiękny debiut w ekskluzywnym wydawnictwie Przeworskiego. “O centaurach” – jedyny tomik Ginczanki ukazał się trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.
A potem… próba w miarę normalnego życia we Lwowie, donos Chominowej, ucieczka do Krakowa, kolejny donos, a może tylko czyjaś nieostrożność, “wizyta” Gestapo, więzienie, śmierć…
Gdy Zuza, Sana, Saneczka, Gina była już tylko przeszłością, wciąż żyli ludzie, którzy znali ją i pamiętali, jednak pamięć ludzka zawodzi; stąd i biografia pełna znaków zapytania. Izolda Kiec każdemu z nich wnikliwie się przygląda, nie szukając za wszelką cenę rozstrzygających odpowiedzi. Daje za to czytelnikowi szersze tło opowieści o Ginczance, polityczno-kulturalną perspektywę czasów, w których przyszło jej żyć. Obrazy miast i nastrojów społecznych. Książka aż kipi od wspomnień, plotek i notek prasowych…
“Nie upilnuje mnie nikt (…) Nie upilnuje mnie nic (…) Nie upilnuje mnie świat (…) jeśli nie zechcę sama…” Nie tylko “słodkiej majowej wierności”, także odsłaniania siebie, dzielenia się sobą.
Wiele tajemnic Ginczanka zabrała do grobu… grobu, którego nie ma.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Marginesy.
A ja do zyciorysow B. schulza i Zuzanny dodalbym jeszcze Romane Halpern ze wzgledu na pewna zbieznosc losu. Romana byla adresatka najwiekszej ilosci listow od Schulza, pozowala Witkacemu (chyba kilkanascie portretow), sama tez cos probowala cos pisac do czego namawial Ja Bruno, ale samotnie wychowujac syna zajeta byla utrzymaniem na powierzchni. Po ucieczce z Getta warszawskiego jakos urzadzila sie w Krakowie podjela prace w niemieckiej firmie . Choc watpie ,zeby sie znaly moze sie mijaly na krakowskich ulicach. A potem? podobnie jak Zuzanna- donos, aresztowanie, smierc na Montelupich , moze Plaszow. Wszedzie jakas Chominowa…Te ze Lwowa probowano po wojnie jakos ukarac ,ale coz to zmieni. Zadne z tej trojki nie ma grobu, ale cos po nich pozostalo, tworczosc Schulza jest nabardziej znana, po Zuzannie zostalo troche wierszy a Romana? tylko portrety Witkiewicza
PolubieniePolubione przez 1 osoba