Cena – Anna Bikont

Szukając śladów jednej z bohaterek książki o Irenie Sendlerowej – Anna Bikont natrafiła na dwa szesnastokartkowe zeszyty Lejba Majzelsa. Suche, służące rozliczaniu delegacji zapiski nie są ciekawe; ciekawe jest zjawisko, które za nimi stoi: odzyskiwanie dla narodu żydowskiego dzieci, które przeżyły Zagładę w polskich rodzinach, sierocińcach, klasztorach.

Lejb Majzels nie był jedyny, dzieci szukali przedstawiciele wszystkich środowisk żydowskich: komuniści, syjoniści, religijni, Joint. Na prośbę krewnych dzieci, albo z własnej inicjatywy. Rywalizowano między sobą, jedni drugich potrafili ubiec. Za dzieci płacono, a czasami je porywano, uciekano się do różnych forteli, składano skargi w sądzie. Środki zbierane na Zachodzie wymieniano na czarnym rynku, fałszowano dokumenty. 

“Za wszelką cenę” – również taki tytuł mógłby mieć reportaż Anny Bikont.

Dlaczego ratowano i dlaczego oddawano? Najczęściej z tych samych – czysto finansowych powodów. Trudno wzgardzić zastrzykiem gotówki w czasie wojny; po wojnie liczono na więcej: przejęcie parceli, domów, biznesów.

Oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy opiekunowie pokochali dziecko i bardzo się o nie troszczyli, zwłaszcza gdy starania o własne nie przynosiły rezultatów. Jak jednak wytłumaczyć fakt, że i takim osobom zdarzało się ulec pokusie mamony?! Kwestia stawki.

“Po siedemdziesięciu latach wyruszyłam śladami Majzelsa” – nadmienia Bikont we Wstępie. Opowiada historie dzieci.

Wiele z nich zapada w pamięć, jak choćby pozostawionego w polskim domu chłopczyka, który okazał się nieślubnym synem Polki i Żyda, w dodatku nieobrzezanym. Zgodnie z Halachą żydostwo dziedziczy się po matce. 

Najsmutniejsza konkluzja po lekturze? Dla obu negocjujących stron dziecko było tylko towarem.

„Cena” – tytuł o sporym ciężarze gatunkowym: dosłownie kwota, za którą opiekunowie gotowi byli oddać dziecko Żydom, w przenośni – koszt emocjonalny uświadomienia, rozłąki, zdrady… 

Mali ludzie mimowolnie wystawiają Polakom niechlubne świadectwo. Nie chcieli być Żydami, tyle złego nasłuchali się na ich temat. Antysemickie komentarze… antysemicka religijność…

Anna Bikont powraca kolejną mocną książką.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

8 myśli na temat “Cena – Anna Bikont

  1. Kiedy przeczytalem opis „mocnej” ksiazki A, Bikont naszly mnie pewne refleksje. Wylania sie z niego upiorny swiat, w ktorym wszystko funkcjonuje na bazie merkantylnych rozliczen, swiat wyprany z empatii, altruizmu, na koncu jest tylko kwota. Wyglada na to, ze autorka wyjatkow nie przewiduje skoro nawet ci co „pokochali dziecko” rowniez ulegaja pokusie. Troszke tylko dziwi, ze dzieci niekiedy porywano, stosowano fortele, badz wystepowano na droge sadowa. Wiec dlaczego tak robiono, skoro prosciej bylo kupic? I teraz- czy ja chce zanegowac ten swiat szmalcownikow i pazerakow? na pewno nie , zostal on juz zreszta tysiackrotnie opisany i nikt tego nie kwestionuje.Ja mam problem z brakiem symetrii, skoro w ksiazce jak wynika z opisu wyjatkow sie nie przewiduje to co zrobic ze Sprawiedliwymii i np roznymi Zgromadzeniami Zakonnymi ,ktore przyjmowaly dzieci od p.Sendler i nie tylko od niej. Bedziemy robic kwerende i pomyszkujemy wsrod ostatnich swiadkow zeby dopytac za ile siostry sprzedawaly Dzieci? Dosyc juz dawno temu czytalem kilkaset relacji Zydow ,ktorzy ukrywajac sie u Polakow przezyli ten trudny czas, byly spisywane jeszcze w latach czterdziestych, na swiezo , nieobarczone dzisiejsza poprawnoscia. Jest tam o szmalcownikach, ale duzo tam jest o zwyczajnej ludzkiej pomocy, przyjazniach nie wyrazanej w brzeczacej monecie , bo zarowno przechowujacy jak i przechowywani byli biedni jak myszy koscielne. Przyjazn tych ludzi trwala na pewno do grobowej deski. Dodam , ze te zapomniane relacje skladane byly w Zydowskim Instytucie Historycznym i sa tam pewno do dzis, warto do nich wracac

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dzisiaj Polacy są zbyt zajęci przyjmowaniem pod swoje dachy ukraińskich dzieci, aby zastanawiać się nad tym, czy taka książka – jak ta recenzowana w artykule FŻP – rzetelnie opisuje złożoną, powojenną rzeczywistość, czy też nie. Pogadamy o tamtych historycznych sprawach, jak już skończymy wyłudzać pieniądze od ukraińskich matek za zwrócenie im ich dzieci (żeby nie było wątpliwości – to był sarkazm).

    Polubienie

Dodaj komentarz