Firma o XIX-wiecznym rodowodzie, specjalizująca się w instalacjach browarniczych i silosach… Dziś nazwisko jej właścicieli widnieje na piecach krematoryjnych w dawnych obozach koncentracyjnych Auschwitz, Dachau, Mauthausen, Buchenwaldzie. Ten ostatni leży niecałe 22 kilometry od Erfurtu – miasta, gdzie powstała i działała firma.
Topf & Söhne z charakterystycznym logo – nazwiskiem ułożonym w kształt garnka.
“Architekci śmierci” to nie tylko monografia przedsiębiorstwa, przede wszystkim rzecz o uwikłaniu. Przerażającym, bo beznamiętnym i na wielką skalę. Świetnie napisana, w równym stopniu rozpala czytelnicze zainteresowanie, co mrozi dowodami, do czego byli zdolni zwykli Niemcy.
Technologiczna innowacyjność, wyzwania, rywalizacja, zazdrość i ambicja złożyły się na tragiczną mieszankę czynników, które doprowadziły do ścisłej współpracy z SS i realizacji kolejnych zamówień – na coraz doskonalsze systemy wentylacyjne do komór gazowych i coraz wydajniejsze krematoria.
O eksterminacyjnym zastosowaniu firmowych wyrobów wiedzieli wszyscy: dyrektorzy, inżynierowie, monterzy, sekretarz firmy, pracownicy biura administracyjnego, sekretarki i maszynistki.
Rosnący w Buchenwaldzie dąb Goethego zniszczyły alianckie bomby, ocalał jedynie fragment pnia. “(…) symbolizował ruinę Niemiec – i drogę Niemców od Goethego do Holocaustu” – podsumowuje Bartlett. Tą drogą ochoczo i raźnie kroczyli niemieccy przedsiębiorcy, niemieccy inżynierowie.
Tuż po upadku III Rzeszy Ludwig Topf popełnił samobójstwo. Jego brat – Ernst-Wolfgang został poddany długotrwałej procedurze denazyfikacyjnej, która zamieniła się w proces kryminalny, finalnie jednak uniknął więzienia. Próbował odtworzyć firmę w Niemczech Zachodnich, ale nie odniósł sukcesu. Nigdy nie poniósł formalnej kary za swoje zbrodnicze interesy, choć trudno powiedzieć, że żył spokojnie, nękany problemami finansowymi i depczącymi mu po piętach śledczymi, odpowiedzialnymi za ściganie nazistowskich zbrodni.
Fritz Sander zmarł w radzieckim areszcie na atak serca. Kurt Prüfer, Karl Schultze, Gustav Braun otrzymali dwudziestopięcioletnie wyroki łagru. Prüfer zakończył w nim życie, Braun i Schultze zostali zwolnieni po dziewięciu latach.
Po upadku Muru Berlińskiego synowa Ernsta-Wolfganga – Dagmar Topf i inni krewni wysunęli roszczenia o restytucję rodzinnego mienia, wobec której stanowczo zaprotestował Hartmut Topf – bodaj jedyny przyzwoity członek rodu. W 2011 roku w dawnym budynku administracyjnym firmy otwarto Miejsce Pamięci i Edukacji.
Ernst-Wolfgang Topf, Ludwig Topf, Kurt Prüfer, Fritz Sander, Karl Schultze, Paul Erdmann, Gustav Braun. Ktoś powie: ich nazwiska powinny zostać zapomniane. Wręcz przeciwnie! Niektórym ludziom trzeba rzucać nimi w twarz.
Aleksandra Buchaniec-Bartczak
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka.