U nas każdy jest prorokiem – Bartosz Panek

Wilno, Troki, Grodno, Kowno, Krewo, Lida, Nowogródek… Wołyń, Podole, Suwalszczyzna… Tam niegdyś mieszkali polscy Tatarzy, sprowadzeni przed wiekami przez królów polskich z Krymu.

Dziś w obrębie rodzimych granic pozostały dwie tatarskie wioski o pięknych nazwach – Bohoniki i Kruszyniany, w nich meczety i mizary – cmentarze. Po II wojnie światowej kilkadziesiąt rodzin mieszkało w Gorzowie Wielkopolskim. Obecnie rozproszona po Polsce społeczność liczy mniej niż dwa tysiące członków, których dzielą sympatie i antypatie, zaś łączy strach przed ksenofobią.

Jacy są polscy Tatarzy? Każdy z nich to tytułowy prorok, który wyraża swoje zdanie i lubi mieć rację. Milczenie też jest bardzo tatarskie. Własnego języka nie znają, arabskim władają marnie. Rodowód potrafią wykazać do kilkunastu pokoleń wstecz. Kawę parzą w tygielku, gościom serwują bakalie. Piją alkohol i jedzą wieprzowinę. Na półce w domu trzymają Koran, nawet jeśli rzadko doń zaglądają. Żenią się z katoliczkami, większość uważa się za Polaków. Jedynie islam uchronił Tatarów przed całkowitą asymilacją.

Nazwy potraw kuchni tatarskiej brzmią jak czysta poezja: czynaki, manty, czebureki, kryszonka, samsa, pierekaczewnik, a na deser słodziutki czak-czak.

Bartosz Panek opowiada historie konkretnych ludzi; niebanalnych, czasami kontrowersyjnych przedstawicieli społeczności polskich Tatarów. Mufti Jakub Szynkiewicz ratował współbraci apelując (ponoć) do Goebbelsa, że nie mają nic wspólnego z Żydami. Dżennet Dżabagi-Skibniewska – kobieta-żołnierz raźno poszła na polską wojnę. Zapiski Stanisława Kryczyńskiego wplotły w opowieść o ludziach elementy kultury i tradycji tatarskiej.

Jest i miejsce dla pasjonata – miłośnika tatarszczyzny i historii swojego regionu. Ukończył historię, pisze doktorat ze Studzianki. Na tamtejszy mizar chodził odkąd pamięta, zawsze spływało tam nań uspokojenie.

Byłam w Kruszynianach i Bohonikach. Także za nie lubię Podlasie. Mix kultur, zabytków, języków, obyczajów… Nie można być dobrym Polakiem bez szacunku dla różnorodności, która towarzyszy nam od wieków i chyba nie warto być człowiekiem bez zachwytu nad ową różnorodnością. 

Panek edukuje i otwiera nam oczy, przede wszystkim zaraża ciekawością; jeśli po lekturze czujemy niedosyt, to dobrze!

“(…) mniejszości są takimi przyprawami do polskości, dzięki którym ta Polska w ogóle jest zjadliwa, smaczna i kochana przez wszystkich.” 

Czynaki, manty, czebureki, kryszonka, samsa, pierekaczewnik, a na deser słodziutki czak-czak.

“Żebyście tą słodyczą przesiąkli w Kruszynianach!” – takimi słowami gospodyni wita uczestników tatarskiego festynu z okazji Sabantuj – święta obchodzonego po zakończeniu wiosennych prac polowych.

Zanim wyruszycie na północny-wschód, przeczytajcie reportaż Panka. Albo wiecie co? – jedźcie od razu!, a Panka zabierzcie ze sobą.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarne.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s