Dziecko wojny – Roma Ligocka

Najnowsza książka Romy Ligockiej to głównie reprint zgrabnie zestawionych fragmentów kilku innych pozycji z jej dorobku. 

Autorka była już dziewczynką w czerwonym płaszczyku, dobrym dzieckiem, drogą Romą, znajomą z lustra, kobietą w podróży, sobą samą. 

Po pandemii (“Siła rzeczy”) – wojna w Ukrainie – niewątpliwy stymulator własnej trudnej pamięci, choć ta zdaje się nie opuszczać Ligockiej ani na moment. Jest w niej także dziecko wojny, które codziennie walczy o siebie.

Ligocka bardzo wiele przeszła: pobyt w getcie; ukrywanie się na aryjskich papierach; oskarżenie o kolaborację, uwięzienie i śmierć ojca; próbę samobójczą matki; osamotnienie, gdy po emigracji matki do Wiednia w wieku piętnastu lat została sama w Krakowie.

“Jeśli na kogoś polowano w dzieciństwie jak na dzikie zwierzę, jeśli odmawiano jemu i jego bliskim prawa do życia… Jeśli oczy były zbyt czarne, nazwisko niedobre, bo obco brzmiące… Jeśli później nigdy nie było żadnej terapii…”

Czy gdyby była terapia, nie byłoby książek Ligockiej? 

Usiadłaby nad czystą kartką papieru, słońce zza okna bez firanki zagrałoby jej na nosie, miałaby przyjemną pustkę w głowie, dłoń z piórem zastygłą w oczekiwaniu na pierwsze zdanie, spokój w sercu…

Jak bardzo inne byłyby książki Ligockiej? Poczucie winy, lęki, kompleksy – z tym wszystkim borykają się także wierne Autorce czytelniczki. Nie tylko wojna potrafi niszczyć, ale i tzw. zwyczajna, normalna rodzina. “Holocaust (…) to jeszcze naprawdę nie było wszystko. To był worek, który trzeba było wziąć na plecy i z nim dopiero rozpocząć wędrówkę.”

Na fundamentach traumy Ligocka afirmuje życie i potrafi to robić przekonująco. Talerze zjedzonych przez nią potraw, kieliszki wypitego wina, wyoglądane widoki, wtarte kremy, wyszukane w sklepach fatałaszki przyjmuje się mile i z niejaką zazdrością (nie mylić z zawiścią, bo to dwa diametralnie różne stany). Oczywisty jest także płodozmian, martwią tylko zaburzenia proporcji. 

Wielu ludzi zatrzymuje się na etapie intelektualnego uświadomienia, gdy tymczasem kluczem do sukcesu jest dopiero emocjonalne przepracowanie problemu. Przejście tej drogi do samego końca – oto, czego zabrakło Ligockiej. Ona sama uczy nas, że nie warto.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s